Będąc matką oraz nauczycielką, mam okazję do gromadzenia „złotych myśli” dzieci. Taką perełką jest właśnie „dymyślanie”, które to spłynęło z ust mego własnego dziecięcia, kiedy miało dwa lata (trafił mi się bardzo gadatliwy egzemplarz).
Wieczorem zostałam poproszona o opowiedzenie bajki na dobranoc, w której obowiązkowo musieli występować wszyscy członkowie naszej rodziny, łącznie z psem Biszkoptem. Dziecko słuchało z zapartym tchem, dopóki nie oświadczyłam, że tata przyjmuje rolę księcia, który ma pocałować żabę, wtedy usłyszałam:
„Mamo, ale ty dymyślasz, to było inaczej”.
Od tego czasu „dymyślanie” jest jedną z naszych ulubionych zabaw.
Bezkresna wyobraźnia dzieci, nawet tych najmłodszych, pozwala im tworzyć wspólnie z dorosłymi interesujące, śmieszne historie pełne niespodziewanych zwrotów akcji oraz zaskakujących zakończeń. Wspólne wymyślanie to przyjemny pełen śmiechu czas spędzony razem, który sprawia ogromną radość zarówno rodzicom jak i dziecku. Może stać się okazją do poruszania tematów, w które chcecie delikatnie wprowadzić dziecko oraz polem do zauważenia obaw dziecka, które będziecie mogli rozwiać. W trakcie naszego (mojego i córki) „dymyślania” pies Biszkopt wielokrotnie za moją inicjatywą odwiedził przedszkole, żeby sprawdzić co tam się właściwie wyprawia, a za inicjatywą córki dowiedział się, że w przedszkolu nie trzeba spać, jeśli się nie chce.
Nie byłabym sobą (matką-nauczycielką), gdybym nie dodała, że wspólne wymyślanie rozwija wyobraźnię, uczy abstrahować*, przewidywać następstwa, planować, myśleć logicznie. Tworzy wyjątkową więź między rodzicem a dzieckiem.
* To sformułowanie dla adeptów psychologii, w rzeczywistości oznaczające umiejętność oderwania swojego myślenia od konkretnych obiektów i działań.